gotowała więc będziemy mieli drugą kolację. Było trochę dziwne, że szłam koło 5 chłopaków, których
ubóstwiam i nie czułam się ani trochę skrępowana. To pewnie przez wygłupy Lou, Harry'ego i Nialla. Kiedy
przyszliśmy do domu mama rzeczywiście gotowała. Rosół. Bleeee. Zawsze przesadza z tłuszczem i gotuje go
na 7 kurczakach. Zwykle jem sam makaron. Tylko dzisiaj zrobiła z kluskami.
-Mamo! przyprowadziłam gości-zawołałam od progu.
Mama wychyliła głowę z kuchni i rzuciła okiem na chłopaków.
-To są ci chłopcy, których plakaty wiszą nad twoim łóżkiem?-spytała.
Tak, właśnie ci. Rozwalił im się bus i nie mają gdzie spać.
-To oprowadźcie ich po domu i pokażcie pokoje.
-Chodźcie-rzekłam i kiwnęłam ręką na chłopaków i dziewczyny.
Pokazałam im pokoje i pozwoliłam żeby wypróbowali, które łóżka im najbardziej pasują. Lou i zayn niedługo
się pobili, bo spodobało im się to samo łóżko. Ale powiedziałam im, że w drugim pokoju jest takie samo.
Sonia i Alicja poszły do mnie do pokoju, bo postanowiły, że będą u mnie spać, więc poszły szykować mój
pokój na rozłożenie dwóch tapczanów. W moim pokoju był jak zwykle syf, więc musiały go porządnie
odgruzować zanim rozłożyły tapczany. Powiedziałam:
-Zaprowadzić was do łazienki albo do kuchni?
-Ta kuchnia mnie jakoś dziwnie przyciąga...-powiedział Niall.
-Nie dalej jak pół godziny temu jadłeś pizzę-zauważył Hazza.
-Mama pewnie ugotowała 18 garnków rosołu, więc na pewno się najesz-powiedziałam.
-Tak sądzisz?-spytał Lou.
-Nie widziałeś jeszcze rosołu mojej mamy.
Poprosiłam mamę żeby uszykowała im jedzenie, a ja poszłam po dziewczyny. Zeszły do kuchni i
wytłumaczyły mojej mamie żeby lepiej nie dawała Liamowi łyżki do rosołu. nie za bardzo wiedziała o co
chodzi, ale w końcu wyciągnęła słomki i dała Liamowi. Ja poszłam poszukać taty. Siedział u siebie w pokoju i
czytał gazetę.
-Tatoooo...
-Nie mam pieniędzy-odparł nie podnosząc nawet wzroku.
-Nie o to się rozchodzi-odparłamNie znasz może jakiegoś mechanika, albo kogoś kto zajmuje się
naprawianiem busów?
-No znam. Mój kolega się tym zajmuje. A po co ci ktoś taki?
No bo spotkałam dzisiaj chłopaków, którzy zatrzymali się u nas dzisiaj, bo rozwalił im się bus. A załatwisz
żeby przyjechał i naprawił ten bus? A tak w ogóle to jeszcze się akumulator rozładował, a to chyba mógłbyś
sam załatwić, prawda?
-No tak. Zaraz mnie zaprowadzisz do tego busa i spróbujemy go przetransportować.
-Dzięki... Zaraz po ciebie przyjdę.
Poszłam do kuchni gdzie Niall, Harry, Louis i Liam jedli rosół, a Zayn kurczaka. Sonia i Alicja po prostu
gapiły się na nich i nawet nie próbowały tego ukryć.
-Tata postara się naładować akumulator i załatwi mechanika-powiedziałam.
-Bardzo smaczny kurczak-wymamrotał Zayn.
-Co on powiedział?-spytałą mama, która z angielskim ma tyle wspólnego co ja z porządkiem.
-Powiedział, że mu smakuje kurczak-odparłam.
-Aha. To miłe. Powiedz, że cieszę się, że mu smakuje.
-Zayn, mama cieszy się, że ci smakuje-powiedziałam.
Zaczął się śmiać. Zresztą nie tylko on. Dziewczyny i reszta chłopaków, a w szczególności Niall również.
-Z czego się śmiejecie?-spytałam.
-Z ciebie-odparła Alicja-Jesteś słownikiem. Coś jak googletłumacz.
-Pfff... Jakby tu przyjechał przystojny rosjanin to mama by robiła za tłumacza.
-Skąd ty wytrzaśniesz tego przystojnego rosjanina?-zdziwiła się Sonia.
-Z tego samego miejsca, z którego wytrzasnęłyśmy ich-odparłam.
-Spod kościoła?-zdziwił się Zayn.
-Jeju... To była taka przenośnia-powiedziałam.
Tata w końcu zszedł na dół.
-No to gdzie ten bus?-spytał.
-Gdzie stoi ten wasz bus?-spytałam chłopaków.
-Chyba będziemy musieli z wami tam pójść, bo niestety nazwa ulicy nie jest nam znana-powiedział Liam.
-Dobrze. Nie wiem, czy pójdziecie wszyscy, czy kogoś oddelegujecie...
-Ja pójdę-odparł Zayn.
Kiwnęłam głową na tatę i powiedziałam:
-Zayn nas zaprowadzi.
***
Tata zostawił nas przy busie i poszedł po holownik swojego kolegi. Stałam oparta o bus wpatrując się w
brzuch Zayna. W końcu stało się to czego spodziewałam się od samego początku-zapadła krępująca cisza.
Kiedyś myślałam, że jak go spotkam to wypytam go o wszystko co mnie ciekawi, porobię sobie z nim zdjęcia
i szczęśliwie podzielę się tym na facebooku i twitterze. A teraz nie byłam w stanie nic powiedzieć. Na
szczęście Zayn postanowił rozluźnić sytuację i powiedział:
-Ładna ta wasza... Miejscowość.
-Wieś-poprawiłam-Zwykła dziura. Jeden sklep i stacja benzynowa. Aż dziw, że mamy tutaj szkołę. Tylko jest
blisko jeziora to wszyscy tu przyjeżdżają, bo nigdzie indziej nie ma miejsc noclegowych.
-Nie lubię jezior-odparł Zayn-Za dużo w nich wody.
-Szczególnie kiedy jesteś jesynym człowiekiem w całej okolicy, który nine umie pływać-powiedziałam.
-Nie umiesz pływać?-spytał.
-Nie. Jako jedyna w rodzinie i w ogóle w okolicy. Kiedyś rozmawiałam z jednym przyjednym to zareagował
mniej więcej tak:"Mieszkasz dwie minuty od jeziora i nie umiesz pływać? O kurde!".
-To teraz nie jesteś jedyna. Też nie umiem pływać. I w dodatku boję się wody-powiedział Zayn.
-Nareszcie jakaś bratnia dusza-zaśmiałam się.
-Czego jeszcze się boisz?
-Oj trochę tego będzie... Ciemności, potworów spod łóżka, horrorów, klaunów. Ale najbardziej boję się
pająków. Mają zdecydowanie za dużo nóg i oczu.
-Miałem kiedyś pająka. Ale uciekł-odparł Zayn.
-Uciekł? O rany. A duży był?
-Pokaż dłoń-powiedział.
Wyciągnęłam rękę w jego stronę. Chwycił ją i przyglądał się chwilę.
-Trochę większy od twojej ręki-powiedział.
-O Boże... Gigant!
-Wcale nie-zaśmiał się-Masz bardzo rękę, a on był tylko trochę większy.
-I tak był za duży. Wszystkie pająki mogłyby zniknąć i nawet nie tęskniłabym jakiś specjalnie.
-Na razie to zniknął twój tata. Jak daleko mieszka ten jego kolega?
-Niedaleko. Piętnaście minut drogi stąd-odparłam.
-Raczej nie możliwe żeby się zgubił, prawda?-spytał Zayn.
-Pewnie się zagadał albo nie mogą znaleźć kluczyków-powiedziałam.
W końcu jakieś auto zaczęło się zbliżać w naszą stronę. Zayn spytał:
-Czy to on?
-Chyba tak.
To był tata. Zaparkował i wyszedł. Obrzucił nas dziwnym spojrzeniem. Spojrzeliśmy po sobie i wtedy
zrozumiałam czemu. Zayn cały czas trzymał mnie za rękę. Wyrwałam ją i spytałam taty:
-Czemu cię tak długo nie było?
-Kluczyki się gdzieś zapodziały.
-Mówiłam, że kluczyki się na pewno zapodziały-powiedziałam Zaynowi.
Roześmiał się. Tata spytał:
-Wiesz co się stało z kierowcą?
-Nie. Poczekaj chwilę, spytam się Zayna.
Powoli zaczynało mnie wkurzać to tłumaczenie wszystkiego. chyba zapiszę rozdziców na kurs angielskiego.
-Zayn, tata się pyta co się stało z kierowcą.
-Powiedział, że ma tutaj rodzinę i poszuka pomocy.
-A nie wiesz może jak się nazywa?-zapytałam.
-And... Ands...
-Andrzejewski?
-O właśnie!-zgodził się Zayn.
-Tato, Zayn nie wie gdzie jest kierowca, ale mówi, że nazywa się Andrzejewski i ma tu rodzinę.
-Tu jest pełno Andrzejewskich. Ale chyba tylko jeden jest kierowcą. I ty dobrze wiesz, który. Wujek Łukasza-powiedział tata.
Łukasz to mój były. Tak mój tata o tym wie.
-Może.
-No nic. Nie będę mu zawracał głowy, spróbuję sobie poradzić sam, bo wy nie wyglądacie na chętnych.
Tato wziął się do pracy, a my przypatrywaliśmy się jego zmaganiom. Zayn spytał:
-Czy twojemu tacie nie trzeba pomóc?
-Powiedział, że sobie poradzi.
Po chwili ujżałam dwie postacie zbliżające się w naszą stronę. Ku mojej zgrozie, był to Łukasz z jego wujkiem. Łukasz zmierzył wzrokiem Zayna i uśmiechnął się ironicznie.
-Nowy znajomy?-spytał.
-A żebyś wiedział-odparłam.
Zayn patrzył się na mnie dziwnie, bo nic nie rozumiał, a widział, że jestem wściekła. Nie chciałam mu teraz nic tłumaczyć, więc machnęłam ręką i poszłam powiedzieć tacie, że znalazł się ktoś do pomocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz