sobota, 31 marca 2012

#4 "Miło słyszeć, że tak działam na kobiety."

(Tego samego dnia, po południu) Sonia:
Wczoraj mój świat przewrócił się do głóry nogami. Najpierw ich spotkałyśmy i to już było spełnienie naszych
marzeń, a teraz po prostu stoimy i rozmawiamy z nimi. paulina mówiła, że Liam zaniósł mnie do łóżka. So
sweet... Nie robię sobie nadziei czy coś, przecież ma Danielle i w ogóle, po prostu cieszę się z tego faktu.
Tata Pauliny powiedział, że bus wieczorem będzie gotowy i że jak będą chcieli to mogą już wieczorem
wyjeżdżać. Smutne, ale nie sądziłam, że zostaną dłużej niż dzień góra dwa. Zayn szeptał coś Liamowi do
ucha na co ten skrzywił się, ale pokiwał głową. Paulina zauważyła to i spojrzała się badawczo na Zayna, ale on tylko uśmiechnął się i pokręcił głową przecząco.
-Po co właściwie tu przyszliśmy?-spytała Alicja-I tak nic nie naprawicie.
-Zamierzamy was schować w bagażniku i porwać-powiedziaał Niall.
-No nie wiem czy to by się nazywało porwanie-zauważyłam-Najchętniej same byśmy wlazły wam do
bagażnika.
-No to włazić!-wykrzyknął Louis.
-To się Agnes ucieszy, że nie będzie musiała znosić tylko nasze towarzystwo. W końcu ktoś normalny-odparł
Zayn.
Agnes to dziewczyna Louisa.  Nigdy nie wiem czy jej zazdrościć czy współczuć, że musi prawie cały czas
spędzać z bandą niedorozwojów.
-A Danielle?-spytał Liam-Przecież ona jest normalna.
-Może Agnes by się o tym przekonała gdybyś nie zamykał się z Dan w pokoju szepcząc jej jakieś świństewka to ucha, tylko przyszlibyście z nami porozmawiać-odparł Harry.
-Sugerujesz, że izoluję ją od świata?-zapytał Liam.
-To nie sugestia. Ja stwierdzam fakt-odrzekł Harry.
-Czy to już można nazwać kłótnią, czy jest to jeszcze ostra wymiana zdań?-spytała Paulina.
-Hoho. Jeszcze nie widziałaś jak oni się potrafią kłócić-stwierdził Zayn-Narazie można ich zostawić w
spokoju.
Mam takie dziwne wrażenie, że coś iskrzy między Pauliną, a Zaynem. Boję się, że się w nim zakocha, a on...
No przecież nie może się zakochiwać w każdej fance, którą spotka.
Harry chyba próbował namówić Alicję do czegoś obrzydliwego, bo cały czas kręciła głową i miała
zniesmaczoną minę. ja stałam oparta o bus i oglądałam wygłupy Nouisa. Lou wpychał Niallowi ziemię do
buzi. Horan przybiegł do mnie po chwili zdyszany, plując ziemią.
-Ratuj-wysapał.
Patrząc na to słodkie, horanowe ciasteczko, po prostu nie mogłam mu odmówić i chwyciłam garść ziemi.
podbiegłam do uśmiechającego się triumfalnie Louisa, który nie spodziewał się, że doskoczę mu do ust i
wepchnę garść jakichś świństw. Zareagował jednak lepiej niż sądziłam, bo po prostu wypluł to i zemścił się
tym samym. Musiało wyglądać dziwnie jak trzymał ręką przy moich ustach żebym otwarła je w końcu i mógł
włożyć tam te grudy ziemi. Niall przestał się ograniczać do garści pełnych ziemi. Ściągnął kurtkę i zrobił z
niej worek. Nawrzucał do niej liście, ziemię i wszystko inne co leżało na ziemi. Wywalił to wszystko na
Louisa, który wściekł się i zaczął się trzepać na wszystkie strony. W końcu Liam chwycił Louisa i Nialla za
kaptury.
-Już starczy-powiedział Liam.
Puścił ich i podszedł do Zayna. Gdy tylko się oddalił Louis wsadził głowę Nialla pod swoje ramię.
-No ej...-zajęczał Niall-Przestań...
-No wyrwij się Horanie!-krzyczał Louis.
-Czy oni muszą się tak krzywdzić?-spytała Paulina.
-Ale oni się nie krzywdzą-odparł Zayn-Oni sobie okazują uczucia. Braterska miłość i te sprawy.
-Louis puść mnie!-zawył Niall-Albo chociaż zostaw moje włosy. już dosyć wycierpiały.
Zastanawiałam się czy nie stanąć znów w obronie Nialla, ale jeszcze nie doszłam do siebie po ostatnim razie,
więc musiał sobie poradzić sam.
-Soniu-usłyszałam głos przy uchu.
Obróciłam się i ujrzałam Alicję uśmiechniętą od ucha do ucha.
-Co?-spytałam.
-Zobacz kto się na ciebie gapi-szepnęła mi na ucho i lekko skinęła głową.
Spojrzałam w kierunku, który pokazała i zauważyłam Nialla, który już wydostał się spod ramieia Louisa.
-Alicja, proszę...
-No co?-spytała-Gapiłsię na ciebie przez 2 minuty. Podobasz mu sie.
-Nie wspominając o tym, z kim ty dzisiaj spałaś-odparłam.
-Powiedział, że boi się spać sam w obcych miejscach.
-I ty mu uwierzyłaś?-zdziwiłam się.
-Nie, skąd. Ale kto by nie chciał spać z Harrym Stylesem w jednym łóżku.
Wzruszyłam bezradnie ramionami. Moja przyjaciółka w łóżku z Harrym. Ja ratująca Nialla przed Louisem. I
Zayn klejący się do Pauliny. Czy to wszystko naprawdę się działo? I w ogóle jak to możliwe, że nikt się nie
dowiedział, że są w Polsce? A może po prostu jesteśmy taką dziurą, że nie docierają do nas wiadomości z
innych krajów. nieważne. Liczyło się to, że jestem tu z nimi. Podniosłam wzrok i złapałam Nialla na
bezczelnym gapieniu się we mnie. Zaraz jednak odwrócił wzrok. Spojrzałam w bok. Alicji już obok mnie nie
było. Rozglądałam się wokół, byle nie napotkać wzroku Nialla. Nie wiem czego się bałam. Liam z Louisem
rozmawiali o czymś na tyle szybko, że mój mózg nie był w stanie zarejestrować nawet połowy z tego co
mówili, a co dopiero zrozumieć. Harry'ego i Alicji nigdzie nie było. Zayn stał na uboczu bawiąc się telefonem,
Paulina również bawiła się telefonem, a Niall... Nie wiem co robić, bo bałam się spojrzeć w jego stronę.
Chyba się w nim zakochuję. Znaczy się już wcześniej go kochałam, ale to był iny rodzaj kochania. Wreszcie
zdobyłam się na to i spojrzałam na Nialla. Siedział na ziemi i na szczęście nie patrzył w moim kierunku. A ja
zrobiłam wtedy najgłupszą rzecz jaką mogłam wtedy zrobić. Podeszłam i usiadłam obok niego. Uniósł głowę
i uśmiechnął się.
-Dzięki, że pomogłaś mi obrzucić Louisa błotem.
-Nie ma za co. Nic takiego nie zrobiłam. Po prostu wrzuciłam mu kupę piachu do ust-odparłam.
-No właśnie-powiedział.
No i po co ja się tu usiadłam. Teraz już za późno, przecież nie wstanę tak ot i nie wrucę na stare miejsce. Ja
nie wstałam, ale on wstał. Otrzepał ręce i podał mi jedną. Zawahałam się na chwilkę, więc Niall powiedział:
-Chyba, że nie chcesz wstawać.
Uśmiechnęłam się i chwyciłam jego dłoń ostrożnie. Przeszedł mnie krótki dreszcz, ale nie dałam tego po
sobie poznać.
-Może byśmy poszli coś zjeść?-spytał Niall.
-Nie...-odparł Louis-Nie jestem głodny.
-Ja też nie-powiedział Liam.
-A ja z chęcią bym coś zjadł-rzekł Zayn.
-I ja-dodała Paulina.
-Ja też-powiedziałam.
-Czyli szturm na pizzerię?!-wykrzyknął Niall.
-Tak, tak. Szturm na pizzerię-zgodziłam się.
-Nie zastanawia was fakt, że ponoć to taka dziura, a pizzerię maja....-powiedział Zayn.
-Czymś trzeba przyciągać turystów-odparła Paulina.
-To może jak wszyscy idą, to my też pójdziemy?-spytał Lou Liama.
-Ja bym się raczej zastanawiał co robią Harry i Alicja-odparł Liam.
Paulina zaśmiała się i powiedziała:
-Alicja przed chwilą do mnie napisała, że poszła pokazać Harry'emu atrakcje turystyczne.
-Wy trzy jesteście chyba największą atrakcją-powiedział Zayn-Bez obrazy, ale nie widzę nic ciekawego w
jeziorach i braku Tesco pod ręką.
-Ja się na pewno nie obraże-odparłam-Nie cierpię tego miejsca.
-Możemy już iść na tą pizzę? Bo skręcam się z głodu...-zajęczał Niall.
-Chodźmy, bo jeszcze zemdleje, albo umrze z głodu-rzekłam.
 
***
(Harry i Alicja gdzieś we wsi) Harry:
-Opanuj się kobieto-powiedziałem, bo Alicja cały czas trajkotała jak najęta-Nie rozumiem ani słowa.
-Przepraszam. Po prostu mam nadzieję, że jak opowiem ci jak najszybciej wszystko o tej dziurze, to
porozmawiamy o czymś ciekawszym.
-Mogłaś po prostu powiedzieć.
Zamknęła usta i oczy. Wypuściłą głośno powietrze z ust.
-Co ci jest?-spytałem.
-Ty-odparła.
Z lekka mnie zamurowało. Była szczera, a ja bardzo lubiłem tą cechę.
-Co ja?
-To przez ciebie się tak zachowuję-powiedziała.
Opanowała mnie wielka chęć pocałowania jej. Była śliczna, miła i szczera. jeszcze chwilę zmagałem się z
tym po czym powiedziałem:
-Miło słyszeć, że tak działam na kobiety.
Lekko się zarumieniła. Ledwo było widać w cieniu drzew. Znowu poczułem, że chcę ją pocałować. Tym
razem jednak się nie powstrzymałem. Zbliżyłem się do niej i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach. Były
takie ciepłe i miękkie. Jej reakcja nie byłą zbyt pozytywna.
-Nie Harry, proszę... Ty... Ja... Ja nie mogę.
-Przepraszam. Zapomnijmy o tym.
-Myślę, że to niemożliwe-odparła-Nie da się zapomnieć pocałunku Harry'ego Stylesa.
-To był komplement?-spytałem.
Zawahałą się.
-Chyba tak-odpowiedziała.
-Przepraszam-powtórzyłęm.
-Nie masz za co. Po prostu... Ty to ty, a ja to ja i do rzeczy, które możemy robić razem nie należy całowanie.
Uważałem, że się myliła, bo według mnie całowanie się to świetna rzecz do robienia razem. Szczególnie
razem z nią. Spytałem więc:
-Czemu tak sądzisz?
-Bo nie mamy powodu żeby się całować-odparła hardo.
-A jak go znajdę?
-No słucham.
-Naprawdę cię lubię.
-To jeszcze nie jest po...
No i nie wytrzymałem. Miała w sobie coś pięknego. Coś olśniewającego i słodkiego. Przyciągającego. Kiedy
się opamiętałem, odsunąłem się od niej na kilka kroków i zasłoniłem dłonią usta.
-Za późno-wyszeptała.
-Na co?-spytałem.
Spojrzała się tylko na mnie. Nie wiedziałem o co jej chodziło.
-Wiesz... Nie chciałbym stracić z tobą kontaktu.
Podniosła palec do góry, co chyba miało znaczyć, że mam zaczekać. Chwyciła swoją torebkę i zaczęła w niej
czegoś szukać. W końcu uśmiechnęła się triumfalnie. Wyjęła z torebki kartkę papieru i długopis. Nabazgrała
coś i podała mi kartkę.
-Twitter i numer telefonu-powiedziała-Ale proszę, nie całuj mnie już dzisiaj.
-A jutro?
-Harry, Harry, Harry...
-Podobało ci się, nie zaprzeczaj.
-Nawet nie zamierzam. Ale nie sądze, aby to był dobry pomysł. Nie pasujemy do siebie.
-Przecież to nie chodzi o to, żeby do siebie pasować jak puzzle, tylko żeby chcieć. Chcesz?
-Chcę-szepnęła.
-Ja też. Więc gdzie problem?-spytałem.
-Nie ma. Zniknął.
-Czyli, że jutro będę mógł cię pocałować?
-Niekoniecznie jutro. Możesz już dzisiaj.
Otrzymując jej zgodę, pocałowałem ją dzisiaj, po raz trzeci.

***

(wieczorem, pokój Zayna i Liama) Liam:
-Dlaczego nie chciałeś już dzisiaj wyjechać?-spytałem.
-Nie wiem Liam. Nie wiem, po jaką cholerę chciałem tu dłużej zostać. Tylko się przywiążę, a przecież...
-Chyba nie musisz kończyć. Widziałem jak na nią patrzyłeś...
-Jak?-spytał-No jak na nią patrzyłem?
-No nie denerwuj się. Chodziło mi tylko o to, że... No po prostu znam cię nie od dziś i widzę, że ci się
podoba-odparłem.
-Skkoro znasz mnie nie od dziś, to może powiesz mi czemu ja wymyśliłem taki głupi pomysł jak zostanie
tutaj na jeszcze jedną noc?
-Nie wiem. Lepiej idź już spać.
-Chyba masz rację. Jutro wstaniemy i po prostu stąd wyjedziemy.
-Tak. Dobranoc Zayn.
-Dobranoc Liam.

poniedziałek, 19 marca 2012

#3 "Obciął mi włosy i zmasakrował twarz nożyczkami..."

-Mamo! Wróciliśmy!
-Nareszcie. Nie zmarzliście?
-Nie-odparłam-Można powiedzieć, że było nawet ciepło.
-Kiedy wróci tata?-spytała.
-Nie wiem-powiedziałam.
-Jest jeszcze wcześnie, ale wasi koledzy i koleżanki chyba śpią, bo od  jakiegoś czasu ich nie słychać.
-Hahahaha. Mama mówi, że oni już śpią-powiedziałam Zaynowi.
-Siedzieli u ciebie w pokoju-rzekła mama.
-Dzięki. Zobaczymy czy rzeczywiście śpią.
Weszliśmy do mnie do pokoju. Przed komputerem siedzieli Louis i Liam, na krzesłach obok nich spali Niall i Sonia.
-Gdzie Alicja i Harry?-spytałam.
Liam kiwnął głową wgłąb pokoju. Spojrzałam na łóżko. Tam właśnie spali Harry i Alicja. Razem w jednym łóżku.
-Jak to się stało?-spytałam.
-Harry wcisnął Alicji kit, że boi się spać sam, a ona powiedziała, że w takim razie może spać z nią-odparł Liam.
Wzruszyłam ramionami.
-Nie zapomniałaś o czymś?-powiedział Zayn.
-Nie wiem o czym mówisz-odparłam.
-Miałaś mi dać swój numer telefonu-rzekł.
Pacnąłam się ręką w czoło i powiedziałam:
-No faktycznie.
Podeszłam do biurka i pogrzebałam trochę na wielkiej kupie rzeczy, których nie miałam gdzie schować. W końcu znalazłam mój telefon. Weszłam w kontakty i wyszukałam swój numer. Gdy znalazłam, zapisałam go na kartce i wręczyłam Zaynowi.
-Dzięki-powiedział i przeczesał mi ręką włosy-Szykuj się na spam skrzynki odbiorczej.
-Tsa...-mruknęłam-już szykuję moją psychikę.
-Chłopaki, chyba wypadałoby wynieść stąd Nialla-zauważył Liam.
-To przy okazji pomożecie mi przenieść Sonię na łóżko-powiedziałam.
Louis i Zayn chwycili nialla za ręce i nogi, a ja otworzyłam im drzwi. kiedy go wynieśli chwyciłam Sonię pod ramiona, ale Liam odsunął mnie i chwycił ją sam. Położył ją na łóżku.
-To by było na tyle-powiedział-Do zobaczenia jutro i dobranoc.
I tak zostałam z dwoma śpiącymi dziewczynami i Harrym Stylesem. Wzięłam ręcznik i piżamę leżące na łóżku i poszłam do mojej osobistej łazienki, do której można było wejść tylko z mojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamę i wróciłam do pokoju. Zgasiłam światło, ale zapaliłam małą lampkę przy łóżku. Wsunęłam się pod kołdrę obok Sonii i wtuliłam w mojego ulubionego misia Bruna. Już zaczynałam zapadać w sen, kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Wyjęłam telefon spod poduszki i spojrzałam na wyświetlacz. "Śpisz już? //Zayn". No dzięki, że się o mnie troszczysz, ale mógłbyś mnie nie budzić. "Już nie. Obudziłeś mnie. Lepiej miej się na baczności, bo może zechcę się za to zemścić"odpisałam. Po chwili znów dostałam smsa:"Wybacz ;) Może skoro już nie śpisz... Troszkę popiszemy?". Odpisałam: "Dobranoc" i po chwili tez napisał "Dobranoc". No nareszcie. Włożyłam telefon pod poduszkę i zapadłam w głęboki sen.
***
Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w Harry'ego, który obłapywał Alicję przez sen. Nawet gdyby nie spała to pewni jej by to nie przeszkadzało, więc nie rzucałam w niego poduszką żeby przestał. Usłyszałam dźwięk smsa, ale zanim przeczytałam spojrzałam na godzię. Boże jest dopiero 8.30. Sms od Zayna:"Morning. Mam nadzieję, że nie obudziłem cię znów.", a ja odpisałam :"Nie. Ale raczej godzina 8 nie jest odpowiednią do wysyłania takich smsów". Spytał się mnie co robię. Napisałam, że obserwuję Harry'ego obmacującego Alicję. "Zainterwieniować?"spytał. Napisałam, że na pewno nie chciałaby żeby ktoś mu przerywał. Uznałam, że to swietna pora na wstanie z łóżka skoro i tak już nie zasnę. Ubrałam się i poszłam do kuchni zrobić sobie kawę. Wstawiłam wodę i usiadłam na krześle. Chwilę pisałam z Zaynem o pierdołach i w końcu spytałam, czy przyjdzie do kuchni na kawę. Odpisał: " Nie mogę. Liam na mnie leży". "To go zwal na podłogę"odpisałam. "Już się robi"napisał. Po chwili przyszedł. Pierwszy raz w życiu widziałam jego włosy w nieładzie. no może nie w nieładzie, ale wyglądały zupełnie inaczej niż zwykle. Był w samych spodniach, więc musiałam się pilnować żeby nie wglapywać się co chwila w jego klatę.
-Dzień dobry-powiedział wesoło.
-Hej. Chcesz kawę?
-A masz rozpuszczalną?
-Tylko taką piję więc mam-odparłam.
-To chcę.
-Jak tam Liam?
-Nawet się nie obudził tylko mruknął coś o wczesnych porach i potłuczonych oknach-odpowiedział Zayn.
-Eeee... Potłuczonych oknach?
-No widzisz, coś mu się najwyraźniej roi w głowie.
Postawiłam kubki z kawą na stole i usiadłam naprzeciwko Zayna. Jego ramiona unosiły się miarowo. Gdy podnosił rękę aby się napić, na ramieniu rysowały mu się mięśnie. Gduywehfajiugfodfsdhf;sshdoi-mniej więcej tak wyglądało teraz w mojej głowie. Spojrzałam na mój kubek, a potem na kubek Zayna i uśmiechnęłam się na myśl, że prawdopodobnie nie umyję tego kubka i schowam jako największy skarb.
-Z czego się śmiejesz?-spytał.
-Ja? Z niczego-odparłam.
-Na pewno?
-Zastanawiam się co też takiego zrobiłeś, że nie chciałeś wczoraj odpowiedzieć na moje pytanie.
-Musimy drążyć ten temat? Możemy rozmawiać o milionach innych rzeczy...
-No na przykład o czym?-spytałąm.
-Co ci się śniło?
-Hm... Nie pamiętam. Chyba gołębie i park przy szkole.
-Ciekawe... Mnie natomiast śnił sie twój kolga, do którego próbowałaś uciec na nockę.
-I co robił w tym twoim śnie?-spytałam.
Zayn wzdrygnął się
-Obciął mi włosy i zmasakrował twarz nożyczkami...
-Matko, o czym ty śnisz? Ja bym się obudziła gdyby ktoś się zaczął do mnie zbliżać z nożyczkami, a co dopiero zmasakrował twarz...
-Krzyczałem. Nawet udało mi się obudzić Liama.
-U mnie nic nie było słychać. Musiałeś krzyczeć nad uchem Liama, skoro się obudził.
W końcu skończyła się moja kawa, więc poszła odnieść kubek do kuchni.
-O której wstają twoi rodzice?-spytał Zayn.
-Mama zwykle koło 7 rano, więc pewnie jest teraz w sklepie albo na dworze, a tata wstaje wtedy kiedy mu się podoba.
-Mmm... Czyli jeszcze śpi, tak?
-Prawdopodobnie.
-Bo... Chcielibyśmy wiedzieć co z busem.
-A kiedy powinniście być w Niemczech?
-Za dwa dni, z tego co pamiętam.
-Jak tata się pojawi to się go spytam. Zrobiło mi się smutno, że muszą już niedługo wyjeżdżąć, ale nie będę przecież z tgo powodu rozpaczać.
-Podoba mi się twoja piżama-powiedział Zayn.
No tak. Długa koszulka z pieczonym kurczakiem i spodenki, których praktycznie nie było widać. Parsknęłam śmiechem.
-Twoja tez jest całkiem, całkiem-odparłam myśląc nie o spodniach tylko o nagiej klacie.
Nasza miła rozmowa została w tym momencie przerwana przez nadchodzącą Sonię.
-Cześć wszystkim-powiedziała.
-Dobry-odparłam.
-Hejo-rzekł Zayn.
-Co wy tak wcześnie wstajecie?-spytała Sonia.
-Ptaszki pięknie śpiewają za oknem to się wstało-powiedziałam.
-Co sądzicie o tym, zeby obudzić chłopaków i zrobić śniadanie?-spytał Zayn.
-Mówisz, że będą zadowoleni jak ich obudzisz o 9?-zapytałam.
-To obudzimy tylko Liama i Nialla. Liam na pewno nie będzie zły, a Niall... No wiecie. śniadanie i te sprawy. On lubi uczestniczyć w takich rzeczach-powiedział Zayn.
-To idź ich obudź, a my coś wykombinujemy-powiedziałam.
-Mam sie bać?-spytał.
-Niekoniecznie. Zwykle dobrze gotujemy-odparła Sonia.
Patrzył sie na nas nieufnie, a my otwarłyśmy lodówkę w poszukiwaniu czegoś smacznego. Kiedy przestałam sie gapić na ser juz go nie było. Sonia pacnęła mnie ręką w plecy.\
-Co?-spytałam.
-Bierz się do roboty.
Wyjęłam z zamrażarki mrożonkę warzywną i sos sojowy.
-Z sosem? Bleee...-powiedziała Sonia.
-To co? Zrobimy z serem?
Pokiwała głową w odpowiedzi. Nalałam olej na patelnię i włączyłam pod nią gaz. Sonia otwarła mrożonkę i zaczęła z niej wygrzebywać groszek, na który ma uczulenie. ja wzięłam się za starcie sera na tarce. Pocierała nim o tarkę i zamyśliłam się. Dopiero kiedy poczułam nagły ból w palcu wskazującym ocknęłam się. Wrzasnęłam cienko i spojrzałam na palec. Na szczęście krew leciała powoli i równomiernie, a nie leciała jak z węża ogrodowego. Sonia podleciała do mnie z bandażem. Popukałam się w czoło i powiedziałam:
-Zapewniam cię, że plaster wystarczy.
Podeszłam do apteczki i wyciągnęłam plaster. Ucięłam kawałek i zakleiłam rankę.
-Nie przemyłaś jej wodą utlenioną-zauważyła Sonia.
-Bo to by bolało bardziej niż całe skaleczenie-odparłam.
-Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że ochlapałaś ser krwią-powiedziała Sonia.
-Spokojnie. Jest drugi.
Wyjęła drugi ser z lodówki w tym samym momencie, w którym nadszedł Zayn ciągnąc za sobą zaspanego Nialla, który wyglądał conajmniej jakby w pokoju szalał huragan i zmiatał wszystko co spotkał na swojej drodze.
-Słyszałem coś o śniadaniu. No i o ładnych kuchareczkach też coś Zayn wspominał, ale żeby aż tak. Co to się porobiło... Jak byłem mały to kucharki były grube i brzydkie. I śmierdziały rosołem-powiedział zaspanym głosem Niall.
Roześmiałyśmy się. Machnęłam ręką i wyrzuciłam okrwawiony ser.
-Co tu się stało?-spytał Zayn.
-Keczup się wylał-rzekła Sonia.
-Nie rób ze mnie idioty-odparł Zayn.
-Tsa... Jeśli ktoś tu jest idiotą, to ja-odrzekłam.
-Co zrobiłaś?-spytał niall.
-No cóż... Tarłam ten ser i jakby się zamysliłam i rozwaliłam sobie palec.
-Zostawić was na chwilę...-mruknął Zayn.
-Czemu Liam się nie zjawił?-spytałam.
-Drogi Liam nie reagował nawet na: Danielle stoi na środku pokoju naga, a ja nie znam lepszego sposobu na obudzenie go-odparł Zayn.
-Ja chyba znam-powiedziałam i poszłąm na chwilę do łazienki.
Jakież było ich zdziwienie, kiedy zobaczyli mnie idącą z wiadrem zimnej wody.
-Chyba nie zamierzasz tego na niego wylać?-zdziwiła się Sonia.
-Oczywiście, że nie-odparłam-Zayn to zrobi.
Zayn spojrzał się na mnie zdziwiony, a ja podałam mu wiadro z szerokim uśmiechem na twarzy. Przejął wiadro i odwzajemnił uśmiech po czym poszedł do pokoju. Poszliśmy za nim, ciekawi reakcji Liama. Zayn stał nad łóżkiem i zastanawiał się czy wylać ta wodę czy lepiej nie. W końcu przechylił je i zmoczył Liamowi spodnie w bardzo wrażliwym miejscu lodowatą wodą. Liam natychmiastowo się obudził, więć Zayn przestał go polewać.
-Co ty robisz, do jasnej cholery?-wysapał Liam.
-Pobudka-odparł Zayn.
-Trochę sprawiedliwości. Idź obudź też Louisa!-wykrzyknął Liam.
Zayn poszedł do pokoju Louisa i wylał mu na głowę połowę zawartości wiadra. Louis wzdrygnął się i potrząsnął głową rozpryskując wodę po całym pokoju. Rozejrzał się niepewny tego gdzie jest. po chwili jednak przypomniał sobie i uśmiechnął się. nie powiedział jednak ani słowa, więc ja zaproponowałam:
-Może zajmiemy się tymi dwoma hipopotamami leżącymi na moim łóżku?
Zayn najwyraźniej uznał to za świetny pomysł, bo wybiegł z pokoju wylewając część wody na podłogę. kiedy doszliśmy za nim do pokoju Harry parskał i prychał, a Alicja włożyła poduszkę na głowę, żeby więcej wody już jej nie dotknęło.
-Zwariowałeś?!-krzyknął Harry-To nie pierwszy raz jak mnie oblałeś wodą.
-Śniadanko Harry. Musisz zjeść, bo to najważniejszy posiłek dnia-powiedział Niall.
Harry'emu chyba już przeszła złość, bo powiedział:
-Zaraz wstanę. Tylko się trochę osuszę, czy coś.
-Jeszcze tylko ty Alicja-powiedziałam-Same z Sonią nie damy rady zrobić śniadania, bo mam rozwalony palec, a ktoś musi potrzeć ser!
-To nie moje wina, że jesteś kompletną ciapą-odparła Alicja.
-Ciapą? Foszek forefer-powiedziałam
-No dobra-zgodziła się Alicja-Nie jesteś ciapą. Tylko nie fochaj.
-To wstawaj.
-Już tylko... Harry zdejmij ze mnie tę nogę!
-To nie noga...-powiedział Harry z powagą.
Alicja spojrzała się na niego jakby go chciała zamordować, a on zaśmiał się i zwlekł z łóżka.
-Ja tylko żartowałem-powiedział.
-Lepiej nie wpuszczajmy alicji do kuchni, bo będzie w nas rzucać talerzami i nie będziemy mieli na czym jeść, albo co gorsza, zacznie rzucać jedzeniem i nie będziemy mieli co jeść-rzekł niall.
-To wy zróbcie śniadanie, a ja pójdę porozmawiać z lusterkiem-powiedział Zayn.
-Tylko się nie przestrasz-zażartowałam.
-Aż tak źle wyglądam?-spytał.
-To była ironia-odparłam.
Wziął się i wyszedł.

wtorek, 13 marca 2012

#2 "Właśnie. Jedną z milionów"

-Tato!-zawołałam-Czy musimy tu stać? Zimno jest!
-Możecie iść do domu! My sobie poradzimy!
-Zayn, jak chcesz, to możemy wracać-powiedziałam.
-To chodźmy. Prawdę mówiąc, jest trochę zimno.
-Oj tak. To przez jezioro-odparłam.
-Czyli następny dowód na to, że jeziora to samo zło-zaśmiał się Zayn.
Pożgnałam tatę i poszliśmy w stronę mojego domu. Znów ta krępująca cisza. Dopóki Zayn nie spytał:
-Jak bardzo jest ci zimno? W skali od 1 do 10?
-Emmm... 8 i pół-odparłam.
-To masz szczęście.
-Czemu?-zdziwiłam się.
-Od 8 przytulam na rozgrzanie...
Objął mnie ostrożnie i pocierał moje ramię ręką. Tylko jedno słowo przechodziło mi przez myśl. Orgazm. No
nie, przesadziłam, ale było mi bardzo przyjemnie iść koło Zayna, który mnie przytulał. Zrobiło mi się
przyjemnie ciepło.
-Lubisz tą miejscowość?-spytał.
-Nie wiem. Nie mam do niej żadnych sentymentów, nie przeżyłam cudownego dzieciństwa, mogłabym
wyjechać i nie musiałabym już nigdy wracać. No chyba że odwiedzić rodziców.
-Nie będzie ci przeszkadzało jak będę zadawał dużo pytań?
-Nie, skąd-powiedziałam.
-W takim razie... Masz twittera?
-Tak.
-Jesteś jednym z moich followersów?
-No pewnie.
-Czyli jesteś jedną z dwóch tych milionów-zaśmiał się.
-Właśnie. Jedną z milionów-dodałam cicho.
Chyba usłyszał, bo spojrzał na mnie lustrująco.
-Jestes inna-powiedział-Nie piszczysz, nie skaczesz, a jednak przeżywasz wszystko bardziej niż wszystkie fanki razem wzięte.
-Po prostu... Przyjęłam do wiadomości, że idę obok Zayna Malika, który dzisiejszą noc spędzi w pokoju obok mojego.
-Nie idziesz. Od dłuższego czasu stoimy w miejscu.
Uświadomiłam sobie co to znaczy. Nie mogę sobie pozwolić by się w nim zakochać. Przecież on mieszka 2 tys. kilometrów stąd, a poza tym jest sławny i bogaty. Dlaczego miałby chcieć wiązać się z dziewczyną z takiej dziury, na dodatek bez żadnych perspektyw.
-Chodźmy-powiedziałam ostro.
Zayn pokiwał głową i poszliśmy. Przez cały czas mnie obejmował, ale teraz ledwo mnie dotykał. Czyżby myślał o tym co ja? Nie to nie możliwe. Głupie myśli panoszyły się w mojej głowie. Tsa... Zayn Malik bijący się z myślami, bo nie chce się zakochać w prostej dziewczynie. Głupie.
-Od dawna znasz Sonię i Alicję?-spytał.
-Dość długo. Praktycznie od zawsze, bo to jest mała wieś i wszyscy wszystkich znają. Wiesz na grillu są zawsze wszyscy mieszkańcy i na wszystkich innych imprezach.
-Długo. My znamy się z chłopakami krótko, bo to tylko kilka lat, ale przecież nie o to chodzi żeby znać się całe życie, ale żeby dobrze się ze sobą bawić i mieć zaufanie do drugiego człowieka. Albo do czworga innych ludzi.
Po chwili wahania zaczął:
-Chciałbym... A zresztą, nieważne.
-Na pewno nie. Powiedz-nalegałam.
-No dobrze... Chciałbym wymienić się z tobą telefonami...
-Jesteś pewnien? Chcesz wymienić telefon najnowszej generacji na mojego grata?-spytałam ironicznie.
-Przecież wiesz, że nie o to mi chodzi. Chodziło mi o numer telefonu.
-Wiem, wiem. Żartowałam. Dam ci w domu. Nie mam przy sobie telefonu, a moja pamięć niestety nie jest w stanie zapamiętac 9 cyferek.
Uśmiech zakwitł na jego twarzy. Znowu głupie myśli. Zrobił to tylko z grzeczności. Bo po co innego miałby to robić? Wyjedzie stąd i za dwa dni zapomni o moim istnieniu, a numer zgubi mu się wśród tysiąca innych. Ale w takim razie skąd ten uśmiech? Dość, wystarczy. Muszę coś powiedzieć, żeby przestać o tym myśleć.
-Może byśmy...-powiedzieliśmy jednocześnie.
-Ty pierwszy-powiedziałam.
-Może byśmy porozmawiali o czymś bardziej osobistym? Na przykład o tym dlaczego ten chłopak , który przyszedł z kierowcą, patrzył się na mnie jakby chciał mnie zabić?
-Haha. Łukasz jest... Hm... Moim byłym i niewiadomo czemu jest o mnie chorobliwie zazdrosny. Mimo wszystko...
-Skrzywdził cię?-zapytał Zayn.
-Można tak powiedzieć-odparłam.
-Ale nie powiesz mi co zrobił, prawda?
Zaśmiałam się cicho.
-Może kiedyś ci powiem, a tymczasem musimy tu skręcić, bo inaczej nie dojdziemy do mnie do domu-odparłam.
-Spieszy ci się?-spytał-Bo mi się bardzo miło z tobą rozmawiało i jakoś nie mam ochoty kontynuować tej rozmowy z Louisem, Harrym i Niallem na głowie.
-Ale... Jest zimno-zauważyłam.
Oddam ci bluzę...-widząc, że mnie to nie przekonało kontynuował-Znajdziemy jakąś ławkę, wezmę cię na kolana i przytulę...
Uśmiechało mi się to , więc powiedziałam:
-Dobrze... Ale nie za długo, bo się rozchoruję i będę miała ferie z zapaleniem płuc.
-Jasne. Tylko chwileczkę.
Skręciliśmy w kierunku odwrotnym do mojego domu i usiedliśmy się na ławce pod jedynym sklepem w tej dziurze. Tak jak obiecał, posłusznie zdjęł bluzę i wziął mnie na kolana.
-O czym chciałbyś porozmawiać?
-O tobie i o mnie. Chciałbym żebyśmy się poznali. W końcu gdyby nie ty siedzielibyśmy w zimnym autobusie i prawdopodobnie musielibyśmy dzwonić po pomoc, a tego moja męska duma by nie zniosła-odparł.
-No dobrze. To może zacznijmy od tego, że mam przerąbane, bo moi rodzice zawsze wiedzą jak coś kombinuje i prędzej czy później to ze mnie wyciągną.
-Na przykład kiedy?-spytał.
-Wiesz, że jak mój tata wróci do domu i zobaczy, że mnie nie ma to obudzi całą wieś żeby mnie szukali...-odpowiedziałam.
-A ty wiesz, że to się nazywa wymigiwanie od odpowiedzi?
-Dobra, dobra. Ale potem ja ci zadam pytanie i się zdziwisz-ostrzegłam go-No więc kiedyś próbowałam wyjść na nockę do Łukasza. Zatrudniłam nawet Alicję i Sonię, że niby ide do jednej z nich, ale tuż przed drzwiami tata złapał mnie za kaptur i spytał dokąd tak naprawdę idę.
-Roześmiał się głośno i powiedział:
-I przyznałaś się tak od razu?
-Jeszcze nie widziałeś hipnotyzujących oczu mojego taty-odparłam-Teraz moja kolej na zadanie pytania...
-Ciekawe co za pytanie wymyśliłaś...
-Zastanawiam się czy wydarzyło ci się zrobić coś takiego, co twoi rodzice bezmyślnie opowiadają na każdym spotkaniu rodzinnym, a ty wtedy masz ochotę spalić się ze wstydu?
-Chyba rzeczywiście musimy już wracać.
-O nie, nie, nie. Najpierw odpowiedz.
Westchnął.
-Idziemy.
-Nie. Nie zejdę ci z kolan, dopóki nie odpowiesz.
Znów westchnął. Zrobił najgłupszą rzecz na świecie, a mianowicie podniósł mnie na rękach i wstał ze mną.
-Oszalałeś? Postaw mnie na ziemię!-powiedziałam.
-I tak nie odpowiem na twoje pytanie. Jest zbyt osobiste i ... bolesne...
-Ale postaw mnie na ziemię. Pójdę sama...
Po chwili namysłu postawił mnie na ziemi,
-Na pewno...-zaczęłam.
-Nie odpowiem.
-Eh... No to chodźmy.

wtorek, 6 marca 2012

#1 "To są ci chłopcy, których plakaty wiszą nad twoim łóżkiem?"

Kiedy Niall się wreszcie najadł zaprowadziłyśmy chłopaków do mnie do domu. Mama na pewno będzie
gotowała więc będziemy mieli drugą kolację. Było trochę dziwne, że szłam koło 5 chłopaków, których
ubóstwiam i nie czułam się ani trochę skrępowana. To pewnie przez wygłupy Lou, Harry'ego i Nialla. Kiedy
przyszliśmy do domu mama rzeczywiście gotowała. Rosół. Bleeee. Zawsze przesadza z tłuszczem i gotuje go
na 7 kurczakach. Zwykle jem sam makaron. Tylko dzisiaj zrobiła z kluskami.
-Mamo! przyprowadziłam gości-zawołałam od progu.
Mama wychyliła głowę z kuchni i rzuciła okiem na chłopaków.
-To są ci chłopcy, których plakaty wiszą nad twoim łóżkiem?-spytała.
Tak, właśnie ci. Rozwalił im się bus i nie mają gdzie spać.
-To oprowadźcie ich po domu i pokażcie pokoje.
-Chodźcie-rzekłam i kiwnęłam ręką na chłopaków i dziewczyny.
Pokazałam im pokoje i pozwoliłam żeby wypróbowali, które łóżka im najbardziej pasują. Lou i zayn niedługo
się pobili, bo spodobało im się to samo łóżko. Ale powiedziałam im, że w drugim pokoju jest takie samo.
Sonia i Alicja poszły do mnie do pokoju, bo postanowiły, że będą u mnie spać, więc poszły szykować mój
pokój na rozłożenie dwóch tapczanów. W moim pokoju był jak zwykle syf, więc musiały go porządnie
odgruzować zanim rozłożyły tapczany. Powiedziałam:
-Zaprowadzić was do łazienki albo do kuchni?
-Ta kuchnia mnie jakoś dziwnie przyciąga...-powiedział Niall.
-Nie dalej jak pół godziny temu jadłeś pizzę-zauważył Hazza.
-Mama pewnie ugotowała 18 garnków rosołu, więc na pewno się najesz-powiedziałam.
-Tak sądzisz?-spytał Lou.
-Nie widziałeś jeszcze rosołu mojej mamy.
Poprosiłam mamę żeby uszykowała im jedzenie, a ja poszłam po dziewczyny. Zeszły do kuchni i
wytłumaczyły mojej mamie żeby lepiej nie dawała Liamowi łyżki do rosołu. nie za bardzo wiedziała o co
chodzi, ale w końcu wyciągnęła słomki i dała Liamowi. Ja poszłam poszukać taty. Siedział u siebie w pokoju i
czytał gazetę.
-Tatoooo...
-Nie mam pieniędzy-odparł nie podnosząc nawet wzroku.
-Nie o to się rozchodzi-odparłamNie znasz może jakiegoś mechanika, albo kogoś kto zajmuje się
naprawianiem busów?
-No znam. Mój kolega się tym zajmuje. A po co ci ktoś taki?
No bo spotkałam dzisiaj chłopaków, którzy zatrzymali się u nas dzisiaj, bo rozwalił im się bus. A załatwisz
żeby przyjechał i naprawił ten bus? A tak w ogóle to jeszcze się akumulator rozładował, a to chyba mógłbyś
sam załatwić, prawda?
-No tak. Zaraz mnie zaprowadzisz do tego busa i spróbujemy go przetransportować.
-Dzięki... Zaraz po ciebie przyjdę.
Poszłam do kuchni gdzie Niall, Harry, Louis i Liam jedli rosół, a Zayn kurczaka. Sonia i Alicja po prostu
gapiły się na nich i nawet nie próbowały tego ukryć.
-Tata postara się naładować akumulator i załatwi mechanika-powiedziałam.
-Bardzo smaczny kurczak-wymamrotał Zayn.
-Co on powiedział?-spytałą mama, która z angielskim ma tyle wspólnego co ja z porządkiem.
-Powiedział, że mu smakuje kurczak-odparłam.
-Aha. To miłe. Powiedz, że cieszę się, że mu smakuje.
-Zayn, mama cieszy się, że ci smakuje-powiedziałam.
Zaczął się śmiać. Zresztą nie tylko on. Dziewczyny i reszta chłopaków, a w szczególności Niall również.
-Z czego się śmiejecie?-spytałam.
-Z ciebie-odparła Alicja-Jesteś słownikiem. Coś jak googletłumacz.
-Pfff... Jakby tu przyjechał przystojny rosjanin to mama by robiła za tłumacza.
-Skąd ty wytrzaśniesz tego przystojnego rosjanina?-zdziwiła się Sonia.
-Z tego samego miejsca, z którego wytrzasnęłyśmy ich-odparłam.
-Spod kościoła?-zdziwił się Zayn.
-Jeju... To była taka przenośnia-powiedziałam.
Tata w końcu zszedł na dół.
-No to gdzie ten bus?-spytał.
-Gdzie stoi ten wasz bus?-spytałam chłopaków.
-Chyba będziemy musieli z wami tam pójść, bo niestety nazwa ulicy nie jest nam znana-powiedział Liam.
-Dobrze. Nie wiem, czy pójdziecie wszyscy, czy kogoś oddelegujecie...
-Ja pójdę-odparł Zayn.
Kiwnęłam głową na tatę i powiedziałam:
-Zayn nas zaprowadzi.
***
Tata zostawił nas przy busie i poszedł po holownik swojego kolegi. Stałam oparta o bus wpatrując się w
brzuch Zayna. W końcu stało się to czego spodziewałam się od samego początku-zapadła krępująca cisza.
Kiedyś myślałam, że jak go spotkam to wypytam go o wszystko co mnie ciekawi, porobię sobie z nim zdjęcia
i szczęśliwie podzielę się tym na facebooku i twitterze. A teraz nie byłam w stanie nic powiedzieć. Na
szczęście Zayn postanowił rozluźnić sytuację i powiedział:
-Ładna ta wasza... Miejscowość.
-Wieś-poprawiłam-Zwykła dziura. Jeden sklep i stacja benzynowa. Aż dziw, że mamy tutaj szkołę. Tylko jest
blisko jeziora to wszyscy tu przyjeżdżają, bo nigdzie indziej nie ma miejsc noclegowych.
-Nie lubię jezior-odparł Zayn-Za dużo w nich wody.
-Szczególnie kiedy jesteś jesynym człowiekiem w całej okolicy, który nine umie pływać-powiedziałam.
-Nie umiesz pływać?-spytał.
-Nie. Jako jedyna w rodzinie i w ogóle w okolicy. Kiedyś rozmawiałam z jednym przyjednym to zareagował
mniej więcej tak:"Mieszkasz dwie minuty od jeziora i nie umiesz pływać? O kurde!".
-To teraz nie jesteś jedyna. Też nie umiem pływać. I w dodatku boję się wody-powiedział Zayn.
-Nareszcie jakaś bratnia dusza-zaśmiałam się.
-Czego jeszcze się boisz?
-Oj trochę tego będzie... Ciemności, potworów spod łóżka, horrorów, klaunów. Ale najbardziej boję się
pająków. Mają zdecydowanie za dużo nóg i oczu.
-Miałem kiedyś pająka. Ale uciekł-odparł Zayn.
-Uciekł? O rany. A duży był?
-Pokaż dłoń-powiedział.
Wyciągnęłam rękę w jego stronę. Chwycił ją i przyglądał się chwilę.
-Trochę większy od twojej ręki-powiedział.
-O Boże... Gigant!
-Wcale nie-zaśmiał się-Masz bardzo rękę, a on był tylko trochę większy.
-I tak był za duży. Wszystkie pająki mogłyby zniknąć i nawet nie tęskniłabym jakiś specjalnie.
-Na razie to zniknął twój tata. Jak daleko mieszka ten jego kolega?
-Niedaleko. Piętnaście minut drogi stąd-odparłam.
-Raczej nie możliwe żeby się zgubił, prawda?-spytał Zayn.
-Pewnie się zagadał albo nie mogą znaleźć kluczyków-powiedziałam.
W końcu jakieś auto zaczęło się zbliżać w naszą stronę. Zayn spytał:
-Czy to on?
-Chyba tak.
To był tata. Zaparkował i wyszedł. Obrzucił nas dziwnym spojrzeniem. Spojrzeliśmy po sobie i wtedy
zrozumiałam czemu. Zayn cały czas trzymał mnie za rękę. Wyrwałam ją i spytałam taty:
-Czemu cię tak długo nie było?
-Kluczyki się gdzieś zapodziały.
-Mówiłam, że kluczyki się na pewno zapodziały-powiedziałam Zaynowi.
Roześmiał się. Tata spytał:
-Wiesz co się stało z kierowcą?
-Nie. Poczekaj chwilę, spytam się Zayna.
Powoli zaczynało mnie wkurzać to tłumaczenie wszystkiego. chyba zapiszę rozdziców na kurs angielskiego.
-Zayn, tata się pyta co się stało z kierowcą.
-Powiedział, że ma tutaj rodzinę i poszuka pomocy.
-A nie wiesz może jak się nazywa?-zapytałam.
-And... Ands...
-Andrzejewski?
-O właśnie!-zgodził się Zayn.
-Tato, Zayn nie wie gdzie jest kierowca, ale mówi, że nazywa się Andrzejewski i ma tu rodzinę.
-Tu jest pełno Andrzejewskich. Ale chyba tylko jeden jest kierowcą. I ty dobrze wiesz, który. Wujek Łukasza-powiedział tata.
Łukasz to mój były. Tak mój tata o tym wie.
-Może.
-No nic. Nie będę mu zawracał głowy, spróbuję sobie poradzić sam, bo wy nie wyglądacie na chętnych.
Tato wziął się do pracy, a my przypatrywaliśmy się jego zmaganiom. Zayn spytał:
-Czy twojemu tacie nie trzeba pomóc?
-Powiedział, że sobie poradzi.
Po chwili ujżałam dwie postacie zbliżające się w naszą stronę. Ku mojej zgrozie, był to Łukasz z jego wujkiem. Łukasz zmierzył wzrokiem Zayna i uśmiechnął się ironicznie.
-Nowy znajomy?-spytał.
-A żebyś wiedział-odparłam.
Zayn patrzył się na mnie dziwnie, bo nic nie rozumiał, a widział, że jestem wściekła. Nie chciałam mu teraz nic tłumaczyć, więc machnęłam ręką i poszłam powiedzieć tacie, że znalazł się ktoś do pomocy.